Dopuszczaj do siebie Smutek

Dopuszczaj do siebie Smutek

Książki dla dzieci nie są tylko dla dzieci. Wiem, że już kiedyś wam o tym pisałam, ale podczas lektur takich jak ta dzisiaj przeze mnie opisywana, prawda ta wraca do mnie jak bumerang. Książeczki skierowane do najmłodszych często poruszają pewne struny w duszy, które potrzebują aby się nimi czasem zaopiekować, zainteresować. I kiedy „Smutek, którego nikt nie chciał” dotarł do głębi mojego serca, po raz kolejny odgrzebałam z pamięci dlaczego warto dopuszczać do siebie to ważne uczucie.

Pan Artur Gębka stworzył opowiadanie. Opowiadanie, które dotyczy historii rodziny Tymona. Można powiedzieć, że jest to rodzina jakich wiele, z typowymi, codziennymi trudnościami. Jednak czymś nietypowym była próba wizyty Smutku. Wyglądał jak mały człowiek, z kapelusikiem i walizką. Nie był on jednak mile widziany przez domowników. Nie chcieli mu zaufać, sądząc, że jego obecność wszystko popsuje. Z kolei sam chłopiec kojarzył go głównie z żałobą, śmiercią. Jednak, jak się okazało, Smutek nie pojawia się tylko w takich sytuacjach, gdyż w domu Tymona nikt nie umarł. Nasz bohater zaczyna śledztwo, podczas którego próbuje zgłębić tajemnicę tego uczucia i dowiedzieć się, dlaczego  ludzie tak często unikają.

Cała historia jest utrzymana w bardzo ciekawych, prostych metaforach, które trafiają już do najmłodszych czytelników i pozwalają im zrozumieć dlaczego pewne zachowania i przekonania na temat smutku występują wśród ich domowników lub w nich samych.

I tak na przykład, mama Tymona nie chcąc dopuścić do siebie Smutku uciekała od niego pędząc przez cały dom. Dzięki tej przenośni (jak również wielu innych zawartych w książce) dzieci mogą zobaczyć na czym polega niedopuszczanie do siebie danego uczucia i próba „zaklinania” rzeczywistości poprzez nakazywanie sobie poczucia szczęścia, aktywności zastępujących refleksję lub próbę ignorowania faktów powodujących w nas smutek. Jednak takie zachowania nie pomagają na długo, bo uczucia nie są podatne na kontrolę i mogą na chwilę „zejść” głębiej, by przy najbliższej okazji ponownie wypłynąć na powierzchnię.

 

 

Warto zauważyć, że chłopiec był dociekliwym i szybko wychwytywał zmiany w postępowaniu swojej rodziny, co przypomina nam, że dzieci są świetnymi obserwatorami oraz potrafią wyczuć gdy coś jest inne, niż zazwyczaj. Nasz bohater jako pierwszy zaczął dostrzegać, że Smutek nie chce nikomu zaszkodzić, jak również to, że był obecny w jego życiu już wcześniej i to w wielu sytuacjach. Jednak ludzie, bliżsi mu i dalsi, swoim zachowaniem i słowami pokazywali, ze smutek jest niepożądany, nie należy przy nim trwać. Więc Tymon przestał przebywać ze Smutkiem, bo był mu wrogi, obcy.  „Tylko czy smutek był obcy?” Spowodowało to kolejne pytania, które Tymon, jak również ja sama, zaczęliśmy sobie zadawać: Kiedy to uczucie staje się dla nas obce? Kiedy zaczynamy je traktować jako coś niechcianego, jako intruza?

Przecież Smutek przychodzi po to, aby przekazać informację o ważnych potrzebach, o które się należy zatroszczyć. Uczucie to w żaden sposób nie jest złe, chociaż niektórzy miewają trudność, aby je dopuścić do siebie i przeżyć. Warto pamiętać o tym, że akceptacja każdego uczucia jest kluczem do zdrowia psychicznego, a historia rodziny Tymona jest ciekawą psychoedukacją, pokazującą na prostych przykładach jak ludzie myślą o smutku, a jak warto byłoby o nim myśleć i jak wobec niego postępować.

Oprócz wzruszającej historii w książeczce znajdziemy ćwiczenia i eksperymenty, które pomagają dzieciom w odpowiedni sposób ugościć smutek w swoim życiu: dopuścić go do siebie, pobyć z nim, dać mu szansę na opowiedzenie historii z którą przyszedł. Muszę przyznać, że propozycje aktywności zawarte na stronach są bardzo inspirujące. Z jednej strony zawierają wszystkie ważne elementy dotyczące psychoedukacji, z drugiej są ciekawe, proste i angażujące nie tylko dziecko. Ujmujące były dla mnie ćwiczenia dotyczące tworzenia przestrzeni na przyjęcie smutku, a najbardziej w pamięć zapadło mi projektowanie i stworzenie pudełka na chusteczki. Wydawałoby się, że to banalny przedmiot, jednak zauważmy jak bardzo pomaga w odpowiednim skupieniu się na smutku, zaopiekowaniu się sobą, pobyciu tu i teraz.

 

 

Dzięki książeczce „Smutek, którego nikt nie chciał” przypomniałam sobie o zadbaniu o przestrzeń dla własnego Smutku i zaczęłam częściej z nim przebywać. Warto było trochę zwolnić i podoświadczać częściej tego, co się we mnie dzieje. Po raz kolejny terapia ACT przypomniała mi o czymś, co wiem, tylko czasem gdzieś po drodze zaginie. Zapraszam więc was i wasze dzieci do tego, aby ugościć smutek w waszych domach – ta wizyta was wzmocni.

 

„-Czasem dobrze jest zwolnić. Przemyśleć pewne sprawy. Nawet jeśli przez chwilę będzie smutno.

– Ale po co? – zdziwiłem się.

– Wówczas można zauważyć to, czego nie widać, kiedy jest się w biegu. Smutek pozwala człowiekowi zobaczyć, czego mu brakuje, i wtedy człowiek ma szansę żyć pełniej. (…)”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij