Nie ma snów śnionych wspólnie

Nie ma snów śnionych wspólnie

„Nie ma snów śnionych wspólnie.”

Ten cytat Stanisława Lema zawiera w sobie sporo prawdy, bo nie ma obecnie sposobów na to, aby jednocześnie kilka osób śniło. Mogłoby mieć to różne skutki, nawet idące w dalsze konsekwencje (od razu przed oczami widzę film „Incepcja” ). Mimo to jest jedna możliwość, aby wspólnie doświadczyć czegoś na kształt wspólnego śnienia bez narażania się na nieprzyjemności… ewentualnie na dynamiczne emocje. Co nam tego dostarczy? Najnowsza gra z serii snów od Naszej Księgarni pod tytułem „Koty”.  Jak wiecie jestem fanem gier planszowych i karcianych, a więc tego tytułu nie mogło u mnie zabraknąć, gdyż patrzę na niego jak na ukoronowanie kolekcji „snowej”. A czemu?

Przede wszystkim ze względu na kontynuację pięknych ilustracji, jakie zaobserwowaliśmy już we wcześniejszych częściach, a które oczywiście są kwintesencją gry. Pan Marcin Minor po raz kolejny stworzył majstersztyk,  tym razem wykorzystując motyw tajemniczych i chodzących swoimi drogami zwierząt. Każda liczba na karcie ma przypisaną do siebie ilustrację kota, która jest dopracowanym rysunkiem. Oprócz puchatych znajdziemy też inne zwierzęta (między innymi kruki czy nietoperza), jednak wracajmy do opisu zasad gry.

 

 

Oczywiście celem jest tworzenie snu, w którym mogą być maksymalnie 4 krainy, a każda z nich może mieć do 4 kart. Wygra osoba, która stworzy sen z największą liczbą kotów. Warto zwrócić uwagę, że wszystkie karty mają taki sam rewers, nazywany „9”, a na nich zapisany mnożnik x 2, który oznacza możliwość mnożenia punktów, które widnieją na wierzchniej karcie. Wiadomo więc, że opłaca się mieć tam wysoką liczbę, na przykład 7 lub 8. A gra rozpoczyna się od potasowania kart, rozdania każdemu graczowi po 4, a z reszty stworzenia stosu do dobierania zostawiając obok miejsce na stos tych odrzuconych. W swojej turze można zagrać 1 kartę: kota, kruka lub jokera na swój sen lub rywala. Każda z tych akcji ma swoje konsekwencje. Wszystko znajdziecie dokładnie opisane w instrukcji, jednak zasygnalizuję wam, że koty mogą się ze sobą zaprzyjaźniać i uciekać (to te, których suma liczb wynosi 9, na przykład 1 i 8, 2 i 7) lub mogą walczyć (te z tą samą wartością). W zależności od tego, czy te koty będą u nas czy u współgraczy, tak odrobinę zmienia się sytuacja na stole gry. Nie martwcie się jednak, bo możemy się bronić przed dokładaniem do nas kart od innych graczy, co urozmaica i dynamizuje grę. Z kolei kruk ma wartość 0, więc nikt nie chce mieć tej karty i podrzuca się ją innym. Ostatnimi opcjami są karty dodatkowe – karty nocy  (które warto użytkować, gdy już obeznamy się z podstawami gry) oraz wymiana kart. A rozgrywka się zakańcza gdy ktoś w swoim śnie ma 3 krainy z trzema „9” w każdej z nich lub wyczerpały się oba stosy: kart dobierania i odrzuconych.

 

 

 

 

Muszę przyznać, że zasady „Kotów” są najbardziej złożone spośród tych, które obowiązują w kolejnych częściach „snowych” gier.  Nie są one bardzo skomplikowane, raczej stanowią „wisienkę na torcie” i polecałabym je do ogrywania po poznaniu poprzednich tytułów.  Podczas rozgrywki ćwiczymy oczywiście szereg funkcji poznawczych: spostrzeganie,  podzielność i przerzutność uwagi, czujność, myślenie czy podejmowanie decyzji. To pomaga w rozwijaniu i usprawnianiu funkcjonowania mózgu, jednak najważniejszym jest wspólne spędzanie czasu i dynamika gry. Wspólne ogrywanie nowego tytułu powoduje ekscytację, koncentrację na zrozumieniu zasad i tłumaczeniu ich sobie nawzajem. Wszystko to zbliża graczy do siebie, skupia ich dzięki czemu robi dobrą podstawę do dalszej rozgrywki, opartej na zasadach fair – play. A jeśli pojawią się dynamiczne emocje związane z wynikiem, to możemy przepracować te emocje za pomoc dostępnych nam sposobów radzenia sobie ze stresem lub frustracją.

 

 

 

Chcę również zwrócić waszą uwagę na karty kotów – oprócz ich piękna można pokusić się o interpretację ich wyrazu pyszczków, co może stanowić wstęp do rozmowy o sytuacjach wywołujących różne emocje. „Czemu jedynka ma taki wkurzony pyszczek”?  Zdaję sobie sprawę, że to moja interpretacja, niemniej warto się czasem doszukiwać nowych treści tam, gdzie nie jest to oczywiste. W końcu to przecież sen, a sny potrafią być dziwne… i magiczne.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij