Powrót do farmerskiej przeszłości

Powrót do farmerskiej przeszłości

Są takie gry, które zapamiętuje się na długo. Wracają w pamięci jak bumerang, przypominając o beztroskich chwilach dzieciństwa. Dzięki Granna
przypomniałam sobie o pewnej grze, którą miałam jako jedną z pierwszych. Przynosiła wiele emocji, w dodatku międzypokoleniowych, bo zazwyczaj grałam w nią razem ze swoim ojcem. Teraz, w odświeżoną wersję, grywam ze swoją rodziną, mając przy tym wiele frajdy. Co to za pozycja? Super Farmer!

Ta gra ma wieloletnią historię, bo wymyślił ją już podczas II Wojny Światowej wybitny polski matematyk, Karol Borsuk. Dzięki niej ludzie dorośli i dzieci mieli chociaż przez chwilę alternatywę w stosunku do ponurej rzeczywistości okupacyjnej.

A na czym polega gra?

Wcielamy się w hodowcę zwierząt. Naszym zadaniem jest umiejętne ich rozmnażanie, dzięki czemu będziemy mogli osiągnąć ustaloną z góry liczbę zwierząt potrzebnych do wygranej, czyli co najmniej: jednego królika, jednej owcy, jednej świni, jednej krowy i jednego konia.
W teorii wszystko wydaje się proste. Jednak w rzeczywistości los nie zawsze nam sprzyja. Żeby skutecznie prowadzić hodowlę, musimy rzucać dwiema dwunastościennymi kostkami, zawierającymi wizerunki zwierzaków. Możliwość uzyskania przedstawiciela danego gatunku wiąże się z wyrzuceniem symboli takiego samego zwierzęcia. Kiedy tak się stanie, otrzymujemy jeden żeton z rysunkiem tego zwierzęcia ze wspólnej puli. Gdy gra toczy się jakiś czas i mamy już kilka sztuk fauny, przy każdym następnym rzucie otrzymujemy tyle żetonów z rysunkami danego gatunku, ile mamy jego pełnych par. Dodatkowo, niektórych z tych zwierząt nie wyrzucimy na kostkach (krowa i koń) i musimy je uzyskać drogą wymiany, której zasady są opisane na plnaszach dostępnych graczom.

Gra jest emocjonująca z dwóch podstawowych powodów. Jeden z nich związany jest z rywalizacją. Każdy jak najszybciej chciałby zostać Super Farmerem, przez co będzie kalkulowac opłacalność ryzyka rzutu kostką i wymiany zwierząt. Drugi to ten związany z losowością i nieprzewidywalnością. Oprócz tego, że czasem trudno jest wyrzucić parę na kostkach (sama się o tym przekonałam), to jeszcze możemy wyrzucić lisa lub wilka. Lis zjada nam wszystkie króliki, a wilk wszystkie zwierzęta, oprócz konia. Jeśli nie mamy psów, które mogą nas przed tym uchronić (mały pies chroni przed lisem, duży pies przed wilkiem), tracimy naszą hodowlę i zaczynamy wszystko od początku…

Gra ma fajnie zrobioną grafikę. Jest ciekawa opcją do spędzania czasu w gronie rodzinnym i potrafi łączyć pokolenia… Cieszę się, że będę mogła za jakiś czas zagrać z własnymi dzieciakami w coś, co podobało mi się w moim dzieciństwie. Tym bardziej, że gra jest rekomendowana dla osób powyżej 7.ego roku życia.

A co z funkcjami terapeutycznymi?

Znajdziemy ich kilka, a pierwszą jest już wyżej wspomniane łączenie pokoleń. Dzieciństwo naszych podopiecznych w dużym stopniu się różni od tego, z czym my mieliśmy do czynienia. Inaczej spędzają wolny czas, atrakcyjne stają się dla nich aktywności inne, niż te jakie nam towarzyszyły. Czasem dorosłym trudno jest znaleźć punkt wyjścia do rozmowy o jego dzieciństwie, nie ulegając przy tym moralizatorskiemu tonowi. Gra jest tym elementem, który może spełnić właśnie tę rolę. Wykorzystując motyw „Super Farmera” możemy porozmawiać z dziećmi o tym, jak w przeszłości wyglądało życie dzieci, a jakie jest teraz? Czym się różnią i w jakim stopniu? W jakim czasie warto byłoby się znaleźć? Są to ciekawe pytania, które w naturalny sposób mogą wypłynąć podczas ekscytującej i niepewnej rozgrywki.

Oprócz elementu łączenia pokoleń ta gra pomoże nam w rozwijaniu umiejętności matematycznych i logicznych. Dzięki jasnym zasadom i wymogom dzieci uczą się kalkulacji i podejmowania ryzyka w kontrolowanych warunkach, co może być kolejnym tematem do rozmowy nawiązującej do życia dziecka (kiedy warto ryzykować i robić coś na żywioł, a kiedy lepiej zaplanować i wdrożyć w życie?).

Kolejną istotną rzeczą do dyskusji, która powstaje dzięki tej grze (ale raczej do rozmowy ze starszymi dzieciakami), są pojęcia wewnątrzsterowności i zewnątrzsterowności. Rzut kostkami i zdanie się na to, co wypadnie: czy będzie to szczęśliwy traf czy wilk, który pożre nasze zwierzęta, może symbolizować zdawanie się młodego człowieka na osądy innych ludzi, ich sugestie, rozkazy czy nawet ślepy los, który uważają, że rządzi ich życiem.
Oddawanie kontroli nad tym, co się dzieje z losem młodzieży na zewnątrz, często przynosi odsuwanie od siebie odpowiedzialności od podejmowanych decyzji w momencie, kiedy powinni wziąć sprawy w swoje ręce (nie piszę tutaj o sytucjach w których rzeczywiście jakieś zdarzenia czy decyzje nie są od nich zależne). Zwykła rozgrywka, dotycząca pozornie prostego tematu (rozmnażanie zwierząt), może być pretekstem do początku delikatnej rozmowy o podejmowaniu decyzji samodzielnie, kierując się zdrowym osądem sytuacji. Oczywiście zawsze można zasięgnąć opinii innych ludzi, ale ostateczny wybór powinien pozostać młodemu człowiekowi, dzięki czemu zacznie czuć większą sprawczość nad swoim życiem, co przyczynia się do zdrowego rozwoju w kierunku dorosłości.

Te trzy wątki przyszły mi do głowy podczas liczenia królików w celu wymiany ich na owcę, owcy na świnkę, a świnek na…. Kiedy już sie doliczyłam, pomyślałam, że i wy możecie skorzystać z tych moich refleksji nad wieloletnią grą. Sprawdźcie lub przypomnijcie sobie sami!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij